Dodatki do bloga

wtorek, 25 marca 2014

INFORMACJE

  1. Spróbuje dodawać rozdziały co wtorek.
  2. Całkiem niedawno założyłam zamawialnie. Zamówienia proszę wpisywać w komentarzach.
  3. Dziś nie dodam posta, bo mam masę roboty na jutro... Za to przez następne 7 dni prawdopodobnie będą dwa. 
                                                                               Pozdrowionka

wtorek, 18 marca 2014

One-shot walentynkowy ,,Najważniejsza gra - miłość i życie"cz. 2

 UWAGA!!!

Ten post dedykuje CAŁEMU ŚWIATU za to... A nie wiem za co... Po prostu pomysłu brak...

***

***

   Ubrałem biały płaszcz i czarne spodnie.Nic poza tym. Wyszedłem. Na zewnątrz  panował  wszechobecny mróz. Na moje ramiona spadały niezliczone, różnokształtne płatki śniegu... Nic sobie z tego nie robiłem. W końcu jestem magiem lodu. Ale dziś... Dzisiaj nie przeszkadzałoby mi to nawet gdybym nim nie był. Teraz chciałem tylko uciec. Od  gildii, pracy, przyjaciół, śmiechów, pocieszających słów... Gdybym mógł uciekłbym od siebie i bolesnych wspomnień... Ale nie mogłem, więc chciałem być z nimi sam na sam... A istniało ryzyko, że te cymbały z gildii przyjdą do mnie...Musiałem wyjść teraz. Im wcześniej to zrobię  tym lepiej. Nikt nie będzie podejrzewał czemu. No, może tylko Natsu... Mimo,że ciągle się kłóciliśmy to był dla mnie jak brat...Wiedział. Wiedział o wszystkim. Pomagał mi. Ja... Ja... Ja kochałem Juvię...Chcia..Chciałem się jej oświadczyć.. Nawet teraz trudno mi o tym mówić, choć minął okrągły rok... To właśnie Smoczy Zabójca to odkrył... Ubiegł nawet Mirę. Wiedział jako jedyny. Dotrzymał tajemnicy. Do tej pory nikt dokładnie nie wiedział co się wtedy stało..Zapałka doradzała mi. Wcześniej naprawdę nie sądziłem, że może potraktować coś normalnego aż tak poważnie. I, że przez tak długi okres możemy się nie kłócić...

*** 

      Szłam przez miasto. Moje długie blond włosy powiewały na wietrze, a śnieg zdobił czubek         mojej   głowy.Byłam sama. W Walentynki. Jeszcze dwa tygodnie temu nie dopuszczałam takiej sytuacji do głowy. Ale tydzień temu wszystko się zmieniło... A zaczęło się od śmierci mojego ojca dwa miesiące temu... Odcięłam się od całego świata, dopuszczałam tylko mojego chłopaka, Konę Eucliff'a. On był idealny...Umięśniona sylwetka i przystojna, pociągająca twarz. Rozwichrzone blond włosy, ułożone niedbale. I te błękitne oczy... Na dodatek również znał ból po stracie bliskiego...Jego młodszy brat, Sting, zaginął kilka dni po swoim urodzeniu...  Uważałam, że jesteśmy dla siebie stworzeni... Ja, Lucy Heartfillia i on...

***

         Doszedłem do pięknego mostu. To tu...Tu umówiłem się z Juvią... Tu chciałem się jej oświadczyć... To tutaj zobaczyłem... Zobaczyłem jak zginęła... Umarła zanim wyznałem jej co czuje....Zostawiła mnie samego... Z wielką dziurą w sercu...                                                                   
     Było to dokładnie rok temu, w Walentynki. O godzinie 18:00. Dziwne... Im bardziej usiłuje o tym zapomnieć tym dokładniej to pamiętam... Czekałem na nią z różami w ręce i brylantowym pierścionkiem schowanym za plecami.
      Przyszedłem tam za wcześnie. Czekałem. Obawiałem się, że nie przyjdzie... Przyszła. Lecz zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć usłyszałem strzał. Pamiętam... Jakby to  było wczoraj.... Oczy Juvii rozszerzyły się ze zdziwienia, a na jej piersi zaczęła się rozrastać szkarłatna plama. Zatoczyła się i upadła na kolana. Po uprzednim zaskoczeniu, zamknęła ze spokojem oczy i w jednej chwili przestała oddychać... Zaraz potem usłyszałem drugi wystrzał. Pochłonięty gniewem zerknąłem w tamtą stronę. To zabójca mojej ukochanej strzelił sobie w ten durny łeb.... Nawet nie miałem się na kim mścić... Dość już wspomnień... Oparłem się o poręcz... Tak, to czas... Zrobię to!

***

     Myliłam się.  Kona zerwał ze mną tydzień temu. I tak właśnie znalazłam się tu...Sama w mieście poszukując ludzi takich jak ja...Samotnych...Ludzie, którzy będą tacy w Walentynki, zrozumieją mnie... I nigdy nie opuszczą!!!
***

Kashi: Hej!Sorki, że ten rozdział taki... dziwny i niewesoły, ale po głowie czodzą mi same czarne myśli.... Już nawet nie mam siły porządnie napisać mowy końcowej... Zaproszę, wię was tylko do zamawialni i żegnam... Niech los wam sprzyja!

wtorek, 11 marca 2014

ROZDZIAŁ 4 ,, Walkę czas zacząć"

UWAGA!!!
Ten rozdział dedykuje Gabi Tsuki, za to, że jako jedyna w szkole ani raz nie nazwałaś mnie wariatką ;-)...
***

,,Pewność zwycięstwa może zniszczyć"

***

     Mężczyzna stanął przed przyjaciółmi, zmrużył lekko oczy i przez chwilę stał nieruchomo. Z powodu ciemnej skóry i czarnych ubrań, gdy nie ruszał się, trudno było go rozróżnić od ponurej ściany groty.
     - Co ty robisz?! Mieliśmy walczyć, ciemniaku!!!- pieklił się poirytowany Salamander.
     -Hmm...To właśnie robię...- czarnoskóry, nie zwracając uwagi na obelgę, wykrzywił się w dziwnym grymasie. Trzeba przyznać, że był wyjątkowo opanowany. Nagle tuż obok niego wyrosły dwie  jego kopie.
     -To moja magia. Mogę się dzielić na trzy części. I każda ma inną moc. A każda z tych mocy to magia kogoś kogo kocham. Mojego ojca żony, syna,- dokończył. a jego kopie podeszły do szkarłatnowłosej i Fullbuster'a. On sam zbliżył się do Smoczego Zabójcy.
     -Test czas zacząć.-

***

Perspektywa Erzy Scarlet
     
     Ten facet zdecydowanie mi się nie podobał. Był jakiś taki... psychiczny( Erza, spostrzegawczość na szóstkę z plusem). No trudno... Teraz czas walczyć! Pokażemy mu moc magów Fairy Tail!
     - Hmm... Zacznijmy więc. Pokażę Ci moc mojego ojczulka. Umarł, gdy miałem pięć lat... Bezużyteczny był z niego gość, to prawda, ale przynajmniej taki mi spadek zostawił...-stwierdził nie ruszając się z miejsca wrogi osobnik.
     -Dobrze. Podmiana: Zbroja Czarnych Skrzydeł!- rzuciłam się na niego dzierżąc w ręku czarny miecz. W ostatniej chwili uskoczył, ale ja nie straciłam rezonu. Podskoczyłam, rozłożyłam diabelskie skrzydła i wylądowałam za nim. Zamachnęłam się mieczem chcąc pozbawić go przytomności. ,, To było szybkie" pomyślałam, a jednocześnie zobaczyłam na dłoni mojego przeciwnika błyszczący pierścionek. Moja broń zbliżała się niebezpiecznie do jego ciała. Jeszcze tylko kilka milimetrów i... Miecz rozprysnął się na miliony kawałeczków.  Na policzku poczułam ciepłą ciecz...

***

Perspektywa Gray'a Fullbuster'a

     To tępe bezmóżdże ( mag lodu i jego wyszukane słownictwo) zaraz zobaczy co to znaczy wyzwać magów Fairy Tail!
     - Przejdźmy od razu do rzeczy- powiedział stojący przede mną koleś, zakładając ciemne okulary na czarne oczy. Co ten idiota robi? Jesteśmy w ciemnej jaskini, a on jeszcze...Mój cudowny monolog myślowy przerwał głos tego ciemniaka...
     - Blask Czarnego Słońca: Oślepieni Cieniem!- coś błysnęło, a ja po raz kolejny przekląłem w myślach  ten świat. Z kim ja żyję? Na co dzień  Zapałka, na misjach tępi kolesie, tacy jak ten. Zamknąłem oczy. Przecież każdy wie, że Słońce nie jest czarne,  cień nie oślepia.... Moje powieki uniosły się. Czy tu naprawdę było aż tak ciemno? Nic nie widzę...

***    

Perspektywa Natsu Dragneel'a

     Ta furia kłębiąca się we mnie... Nie wiedziałem czemu, ale gdy tylko ją zobaczyłem, wydawało mi się, że skądś ją znam... A jednak byłem pewny, że nigdy jej nie widziałem.To skomplikowane... No, ale wracajmy do realiów rzeczywistości...Przede mną stał ten burak, który obraził Fairy Tail!Zadarł z Fairy Tail! Zaraz się będzie zbierał z podłogi!!!
     - No, to walczymy,czy dalej wlepiasz gały w Erzę?-bezczelnie spytałem mężczyznę. W końcu bezczelność to moja specjalność!
     - Ty to jednak masz tupet!-skrzywił się i oderwał wzrok od Scarlet. Co za... Na dodatek zbereźnik!
No, ale cóż...Nie zawsze walczy się z porządnymi ludźmi...
     - Ryk Ognistego Smoka!-chuchnąłem na niego lekko. W końcu co się będę męczyć...Jednak nagle mój ogień niespodziewanie zgasł...
     - Rozumiem, że nie traktujesz mnie jak poważnego przeciwnika,Natsu.-syknął niczym nieuszkodzony murzyn...
***
Kashi: Bardzo przepraszam, że takie beznadziejne, ale moja wena i czas uciekli razem w las... Shimi wraz z Natsu, Erzą i Gray'em poszli jej szukać, ale czy znajdą... I jeszcze jedno... Pochwalę się trochę... Fajne nowe zdjęcie profilowe, czy znowu mam zmienić;-)?




    

wtorek, 4 marca 2014

One shot walentynkowy ,, Najważniejsza gra - miłość i życie" część 1


UWAGA
Sorry, że taki mega spóźniony, ale trochę mi zajęło pisanie tego badziewia. Dedykuje go SHRI ENJERU   za motywowanie w komentarzach.PS. W tym one shocie  nikt nie zna Lucy. I nie jest to część głównej historii!!!
 ***
,,  Tylko w jednej grze nie można przegrać- w grze o miłość i życie…”
  ***
   - Gotowe!- zawołało naraz kilka męskich głosów. Należały one do magów wieszających łańcuchy z serduszek w gildii. Dziś były w końcu Walentynki. 14 luty.  W Fairy Tail odbywała się impreza z okazji tego święta. Mirajane była  w siódmym niebie!
 - O, to zawieście tutaj. Jet, biegnij dokupić trochę tych dekoracji! Natsu postaraj się niczego nie spalić - rozkazywała. Chciała, by to święto było cudowne. Sama szykowała się wyręczyć parę amorków... 
     W końcu cały budynek był pięknie przystrojony, a stoły bogato zastawione. Cała gildia doskonale się bawiła. Tańczono, rozmawiano i śmiano się. Radosny gwar przerwał magicznie wzmocniony głos Miry.
 - Uwaga, uwaga! Zaraz rozpoczynamy grę. Będzie ona dość prosta i obowiązkowa dla wszystkich wylosowanych uczestników. Oto zasady:
1. Losujemy 5 uczestniczek gry.
2.Wylosowane dziewczęta wychodzą.
3. Losujemy 5 uczestników, którzy następnie losują, z którą panią będą w parze.
4.  Wszyscy mężczyźni w pomieszczeniu ( nawet nie biorący udziału w grze) przebierają się w identyczne stroje zakrywające w szczególności twarz i włosy. Mogą również założyć modulatory głosu oraz obuwie dzięki któremu będą mniej więcej tego samego wzrostu.
5.Odbędzie się kilka konkurencji, w czasie których panie będą miały za zadanie odgadnąć tożsamość partnera.
6. W grze nie ma nagród!- dokończyła stanowczym tonem, po czym podeszła do baru i wyciągnęła zza niego spory słój z wieloma karteczkami. Rozejrzała się, zastanawiając nad czymś. Po chwili znalazła się przy Makarov'ie.
     - Mistrzu? A może ty wylosujesz kandydatki?- zagadnęła Dreyar'a. Staruszek zmrużył jedno oko, rozmyślając, ale prędko zgodził się ,widząc piorunujący wzrok Mirajane. Dziewczyna podała mu słój.
     - Wendy!- wyczytał z karteczki Makarov. Smoczej Zabójczyni płonęły policzki. Niepewnym krokiem wyszła na środek tłumu.
     - Carla, Cana, Levy i Erza!- skończył  mistrz i zwiał do sobie tylko wiadomego punktu obserwacyjnego, aby ukryć się przed gniewem dziewczyn ( a zwłaszcza Erzy), które domyślały się jakie konkurencje wymyśli Mira...
     - No, dobrze. Teraz, dziewczyny, idźcie tam i nie podsłuchujcie!- dziewczyna wskazała drzwi prowadzące do jednego z bocznych skrzydeł gildii. Wszystkie dziewczyny posłusznie udały się w tamtym kierunku. Gdy tylko zniknęły za drzwiami, Mirajane wezwała Lisannę, która miała losować chłopaków.. Podała jej równie duży jak nie większy słój, a młodsza z sióstr rozpoczęła losowanie.
     - Gazille, Romeo, Happy, Laxus!- przeczytała dziewczyna, a chłopaki ze skwaszonymi minami wyszli na środek.Podobnie jak damska część uczestników gry przypuszczali przez jakie rzeczy będą musieli przejść...
     Lisanna wylosowała ostatnią karteczkę. Wszyscy wpatrywali się w nią z przejęciem. Dziewczyna drżącymi palcami rozchyliła świstek i przeczytała:
     - Gray!- wykrzyknęła i odetchnęła z ulgą. Zapadła cisza. Nagle zdano sobie sprawę, że nikt nie widział dzisiaj maga lodu. Wtem z tłumu wyszedł nadzwyczaj poważny Ognisty Smoczy Zabójca.
     - Gray'a nie będzie. Pamiętacie co się stało rok temu...- powiedział ponurym głosem. Wszyscy posmutnieli. Jedynie Mira próbowała podtrzymać wesołą atmosferę. 
     - Siostrzyczko wylosuj zastępcę!-Lisa pokiwała głową i włożyła dłoń do słoja..
     - Natsu...- szepnęła drżącym głosem i upuściła karteczkę....
***
Kashi: Gomene, gomene!!! Błagam wybaczcie! Wiem długo zwlekałam z dodaniem tej części, ale to nie tylko moja wina... Zrzuciły się na to : choroba, konkursy , sprawdziany i zaczęty Death Note, od którego jakoś ciężko mi się oderwać...No, ale jedno jest śmieszne. One-shot walentynkowy w marcu!
Dziwna dziewczyna stojąca obok mnie: No już nie tłumacz się leniu jeden!
Kashi: Ale to prawda! No i właśnie... To jest Shimi. Takie moje alterego. Ona też się zrzuciła na dłuuuuuuugą przerwę... No bo przepraszam jak ja mam pracować z piłą łańcuchową warczącą nad głową?! 
Shimi: A co to moja wina, że reprezentuje psychopatyczną stronę Ciebie? A zresztą meksykańska masakra piłą mechaniczną w mojej wersji rządzi!
Kashi: Już żałuję, że nie mogę Cię stąd wyrzucić...